Specjaliści twierdzą, iż stacja kosmiczna Tiangong-1, czyli „Niebiański Pałac” zamieni się w kulę ognia podczas wchodzenia do ziemskiej atmosfery, a ma się to stać w okolicach Świąt Wielkanocnych. Zgodnie z najnowszymi prognozami, zacznie opadać pomiędzy 30 marca a 3 kwietnia, choć nadal nie wiadomo kiedy dokładnie. Dodatkowo nie wiadomo, czy jest nad nią jakakolwiek kontrola. Oznacza to, że szczątki mogą spaść gdziekolwiek na obszarze 43 stopni od równika zarówno na północ, jak na południe. Wydaje się, że takie ryzyko jest znikome, choć nie można go absolutnie wykluczyć. Na szczęście większość ziemskiego globu stanowią oceany, a spora część lądów jest praktycznie słabo zaludniona. Specjaliści podkreślają, iż bardziej prawdopodobne jest, że zostaniecie potrąceni przez samochód w mieście, aniżeli trafieni odłamkami stacji. Ponadto trzeba pamiętać, że choć mamy do czynienia ze stacją kosmiczną, to jednak nie jest to olbrzymia, jak na warunki kosmiczne, Międzynarodowa Stacja Kosmiczna. 50-krotnie mniejsza chińska siostra to zaledwie dwa moduły wraz z dwoma panelami słonecznymi. Wyniesiona w 2011 roku była pomyślana na dwa lata, ale przedłużono jej eksploatację aż do 2016 roku. Od czasu wyłączenia jej z eksploatacji krążą plotki, iż utracono nad nią kontrolę. Podobno chciano ją sprowadzić na ziemię już we wrześniu 2017 roku, ale do tego nie doszło. Jeżeli nie ma kontaktu ze stacją, jak wielu podejrzewa, to nie jest możliwe manewrowanie wrakiem. Póki co oficjalnie nic nie wiadomo w tej sprawie. Choć nie wiadomo co się z nią dzieje, to przynajmniej można obserwować trajektorię jej lotu. Póki co stacja orbituje pomiędzy 43 równoleżnikiem północnym i południowym, z prędkością około siedmiu kilometrów na sekundę. Planowano początkowo, że spadnie gdzieś w odludnych rejonach Pacyfiku w rejonie zwanym „kosmicznym cmentarzem”, gdzie „grzebie się” wiele statków kosmicznych. Jednak, gdyby okazało się, że utracono kontakt z pojazdem, to trudno przewidzieć gdzie wejdzie w atmosferę. Naukowcy podejrzewają, iż rejony najbliżej równoleżników granicznych są bardziej narażone, choć ta różnica jest bardzo niewielka. Bierze się to stąd, iż stacja przebywa trochę dłużej w tamtych szerokościach geograficznych podczas swej podróży po orbicie. Stacja codziennie okrąża naszą planetę 16 razy, a jednocześnie ciągle traci wysokość i obecnie znajduje się jakieś 220 kilometrów nad powierzchnią Ziemi. Wraz z opadaniem, grawitacja jeszcze bardziej przyspieszy spadek obiektu. Stacje radarowe i zespoły specjalistów cały czas monitorują sytuację, próbując przewidzieć czas i miejsce upadku. Nieprzewidywalność nie wynika tylko z tego, że brakuje danych z samej stacji, ale przede wszystkim ziemska atmosfera jest bardzo nieprzewidywalna. Przewiduję się, że wejście w atmosferę nastąpi na wysokości około 120 kilometrów nad Ziemią. Jest to punkt bez powrotu. Na około 70 kilometrach stacja zacznie się topić i rozpadać. Od momentu wejście w atmosferę do rozbicia się szczątków upłynie jakieś 15-20 minut. Z doświadczenia wiadomo, że od 10 do 40 procent szczątków przetrwa tarcie atmosfery i dotrze do powierzchni.
print