W pobliżu wsi Bizoręda na wyspie rozlewiska rzeki Nida było wzniesienie a w nim zarośnięta krzakami i tatarakiem jaskinia. Mieli tam swe siedlisko zbóje nazywani Wituchami. Napadali każdego bez różnicy czy ktoś bogaty czy biedny. Każdy łup dla nich był ważny i zadowalający. Ograbionych często mordowali zostawiając ciało zabitego w widocznym miejscu. Bywało że podpalali gospodarstwa nawet dla zabawy. Grasowali przez kilka lat na drogach w okół Jędrzejowa aż któregoś dnia napadli na powóz, którym jechała córka bogatego rycerza. Zbóje eskortę powozu zamordowali a dziewczyna wpadła w oko hersztowi bandy i ten ją porwał i bardziej dla siebie niż dla okupu. Reszta bandy miała hersztowi to za złe, że nie chce za dziewczynę okupu wydusić a mając ją dla siebie nie chce też się nią z kompanami podzielić. “przecie ijj nie ubedzie!” Herszt dbał o dziewczynę jak umiał i skutecznie bronił przed zbójami. Dopuszczał ją do zdobytych łupów, ale dziewczynie nie wolno było jaskini samodzielnie opuszczać. Gdy zbóje wyruszali na “robotę” zamykali dziewczynę w jaskini samą. Jaskinia miała kratę wykutą kiedyś przez kowala a krata z jednej strony na zawiasach wbitych w ścianę, z drugiej strony zamek zamykany kluczem, skutecznie to broniło dostępu do wnętrza jaskini. Porwanie dziewczyny postawiło szlachtę na nogi i wszczęto poszukiwania. A gdy było jasne, że to działanie zbójów wyznaczono nagrodę za jej odnalezienie. Na zbójów zastawiono zasadzkę ale ci coś przeczuwając umknęli niebezpieczeństwu. Podobno bandę zdradził jeden ze zbójów chętny nagrody a nie zadowolony z nieskorzystania z dziewczyny, powiadomił oddział pościgowy o ich siedzibie i najbliższych zamiarach. Któregoś dnia zbóje jak zwykle wyruszając w teren zamknęli dziewczynę w jaskini wraz ze zrabowanymi skarbami. Dziewczyna miała cierpliwie czekać na powrót bandy. Tym razem napad zbójów się nie udał, sami zostali zaatakowani. W krótkiej walce zabito kilku zbójów i przypadkiem zbója który zdradził. Pozostałych zakuto w łańcuchy i w krótkim czasie postawiono przed sądem. Żaden nie chciał wyjawić ukrytych skarbów i wszystkich skazano na śmierć. W dzień Św. Andrzeja 1158 r na rynku w Jędrzejowie ustawiono szubienicę gdzie miano zbójów powiesić. Gdy herszt był już na szubienicy zerwał z szyi klucz i krzyknął do zebranego tłumu, że za wsią Bizoręda w jaskini ukryte są skarby a największym z nich jest młoda i piękna dziewczyna, która potrzebuje pomocy. Potem klucz rzucił w tłum ludzi a ludzie wdeptali go w błoto i nikt nie odnalazł. A dziewczyna cierpliwie czekając, nie mogąc się uwolnić z zamknięcia umarła z głodu. Z czasem przez wieki teren się bardzo zmienił i dziś nie wiadomo gdzie była wyspa z jaskinią i ukrytymi skarbami. Wieczorami zdarza się podobno, że słychać płacz dziewczyny czekającej na ratunek. jeszcze kilkanaście lat temu spotkałem człowieka który twierdził że nad rzeką za wsią słyszał czyjś płacz. Był pewien że to ta uwięziona dziewczyna a przynajmniej jej duch daje znać o sobie. A czemu nie poszedł na ratunek? Po nocy, bez latarki niebezpiecznie chodzić po podmokłym terenie a duchowi bardziej modlitwa potrzebna niż pomoc fizyczna.