Pod Chęcinami mieszkało pewne małżeństwo. Wybuchła I wojna św i męża powołano do carskiej armii. Zdążył się z żona pożegnać i żona została sama na gospodarstwie. Sąsiedzi jej trochę pomogli ale poza pomocą w pracy była zupełnie sama. Bardzo tęskniła za mężem a wiadomości o nim początkowo rzadkie, całkiem się urwały. Nie wiedziała czy ten żyje czy może poległ. Lata mijały a jego nie było. Skończyła się wojna i kto przeżył wracał z wojny a jego nie było. Z czasem w tej samotności poznała innego człowieka który się nią zajął. Od księdza dostała poradę ze skoro mąż prawdopodobnie nie żyje i żadne wieści nie przychodzą to może drugi raz wyjść za mąż. Tak też zrobiła. Miała nowego męża. Nadeszła wojna z Bolszewikami i myślała że i teraz męża znów straci ale ten na wojnę nie poszedł. Wojna się skończyła bez jego udziału i któregoś dnia w progu domu stanął jej pierwszy mąż. Wszyscy byli w ciężkim szoku. Myśleli że przyszedł duch albo umarły z grobu wstał. Ale ten był żywy cały i zdrowy, jedynie okropnie głodny. Nakarmiono go a on opowiedział co się z nim działo. Walczył długo w carskiej armii aż do wojny domowej w Rosji. Walki zapędziły go daleko na Syberię. Stamtąd wracał do domu i w powrocie pomogła mu nowa wojna. Przyłączony do Bolszewików wysłany został przeciw Polsce. Gdy doszło do pierwszej jego walki porzucił Armię Czerwoną i poddał się Polskim żołnierzom. Długo mu zajęło wytłumaczenie ze nie jest komunistą i że w nietypowy sposób wraca do domu. Gdy mu uwierzono i z zwolniono z niewoli dalej wracał pieszo. Żona uradowana kochała obu mężów. Obaj przecież ślubni, legalni. We trójkę zamieszkali i do końca swych dni szczęśliwie dalej żyli.