Stanisław Grabda urodził się w rodzinie rolnika 1916 r. w łączącej się z Chmielnikiem wsi Przededworze. Matura w biskupim gimnazjum im. Św. Stanisława Kostki w Kielcach a potem prosto ze „szkoły na górce” jak nazywano to gimnazjum, na inną kielecką „górkę” – Bukówkę, na dywizyjny kurs szkoły podchorążych rezerwy przy 4 pp leg. Po skończonym kursie nie wyszedł do cywila . Nie wyszedł, bo było to lato 1939 r .Plutonowy podchorąży Grabda prosto z Bukówki trafił do 2 pułku piechoty Legionów w Sandomierzu.
Kampanie jesienną 1939 r. zakończył późno – 10 października 1939 r na ziemi lubelskiej.
Wrócił do Przededworza i pracował na ojcowskim zagonie. Ale jak długo podchorąży z 1939 r. mógł pozostać poza konspiracją? Trafia do jednej z podziemnych organizacji, zostaje skierowany na Lubelszczyznę, tam współdziała w tworzeniu tajnych struktur, prowadzi szkolenia wojskowe. Jego organizacja w 1942 roku została wchłonięta przez nowo-powstałe Narodowe Siły Zbrojne.
Tu należałoby przypomnieć jak doszło do powstania NSZ. Jak wszystkie polskie partie polityczne Stronnictwo Narodowe po zajęciu Polski przez okupantów natychmiast zeszło do podziemia i pod kryptonimem „Kwadrat” od razu włączyło się w działalność struktur Polskiego Państwa Podziemnego. Struktur cywilnych, podległych Delegaturze Rządu (emigracyjnego), natomiast wojskowa przybudówka Stronnictwa Narodowego – Narodowa Organizacja Wojskowa (NOW) powstała niezależna od armii Państwa Podziemnego tj. od Związku Wali Zbrojnej (ZWZ) – późniejszej AK. Stronnictwo Narodowe nie było pod tym względem wyjątkiem. Większość podziemnych partii politycznych stworzyło swoje niezależne od ZWZ- AK piony wojskowe, które dopiero później, stopniowo scalone były z AK. NO W scalana została z AK w 1942 r. Część członków i ogniw organizacyjnych NOW nie uznała scalania, połączyła się z podziemną organizacją Związek Jaszczurczy i utworzyła NSZ i ich cywilny odpowiednik – Cywilną Służbę Narodu, stając się czymś w rodzaju prawicowej opozycji wobec władz Państwa Podziemnego.
Już jako oficer NSZ Grabda pod pseudonimem „Bem” wraca w 1942 r. na Kielecczyznę z zadaniem szkolenia wojskowego członków organizacji, początkowo w powiecie opatowskim, od połowy 1943 r. w rodzinnym pow. buskim. Jedną z „melin” ene-szetowców jest folwark Grzybowa. Na początku 1944 r. „Bem” tworzy zbrojny oddział, na razie nie przebywający w lesie a na melinach.
W marcu 1944 r. po otrzymaniu rozkazu przejścia oddziału do lasu „ Bem”, niejako na odchodne, zwabia podstępem w zasadzkę, grupę niemieckich żandarmów z Chmielnika. Niemców wystrzelał, towarzyszących im polskich policjantów rozbroił. W czerwcu 1944 r w okolicach Waśniowa z kieleckich oddziałów m.in. „Bema”, „Dymszy” (Marian Kazimierski), „Żbika” (Władysław Kaniewski- Kołaciński), „Wilka” (Wacław Janikowski)
i lubelskiego oddziału „Stępa” (Adam Goldfinger) powstaje zgrupowanie NSZ nazwane później 204 pułkiem pod dowództwem „Kazimierza” (mjr. Eugeniusz Kerner).
NSZ realizuje w praktyce zasadę „dwóch wrogów”. Działa przeciw Niemcom zbrojnie i propagandowo postulując przesunięcie polskiej granicy nad Odrę i Nysę (hasło „granica na Odrę i Nysę” było zresztą jednym z głównych punktów programu wszystkich ugrupowań wywodzących się ze Stronnictwa Narodowego) a jednocześnie zwalczają partyzantkę sowiecką i polską komunistyczną. Oddziały tworzące 204 pułk działają raz wspólnie, innym razem – zwłaszcza oddział „Żbika” – oddzielnie.
Oddział „Bema” jako pluton, potem kompania uczestniczy w walkach i z Niemcami i z partyzantką AL.
Wraz ze zgrupowaniem „Kazimierza” w końcu lipca 1944 roku znalazł się na terenie, który potem nazwano „Republiką Pińczowską” – wyswobodzonym na okres kilku tygodni przez jednolicie dowodzone miejscowe siły AK i BCh. 22 sierpnia 1944 r. koło Czarnocina 204 pułk „Kazimierza” na prośbę członków miejscowej siatki AK i BCh i przy ich współudziale rozbił duży oddział niemiecki dokonujący aresztowań, uwolnił ludzi i zdobył dużo broni w tym działko przeciwpancerne. Wkrótce opuścił ten teren zdążając na koncentrację oddziałów NSZ w Lasocinie.
Sformowany tam został 202 pułk, do którego przeniesiono odział „Stępa” a 11 sierpnia 1944 r. pułki 202 i 204 połączone zostały w Brygadę Świętokrzyską – największe w Polsce zgrupowanie partyzanckie NSZ. Dowódcą został płk. „Bohun” (Antoni Szacki – Dąbrowski).
Z kieleckich oddziałów NSZ nie wszedł w skład Brygady Świętokrzyskiej oddział „Starego” (Józef Wyrwa), który zawsze chodził swoimi drogami operując głównie w powiecie koneckim, opoczyńskim, częściowo w radomskim, a w czasie akcji „Burza” wszedł w skład 25 pułku AK jako oddzielny batalion.
Brygada Świętokrzyska konsekwentnie działała zgodnie z koncepcją wojskowo – polityczną dwóch wrogów.
Tymczasem coraz bardziej oczywistym się staje, że już w niedługim czasie całość ziem polskich zajętych zostanie przez wojska sowieckie.
Okres świąteczno – noworoczny 1944/45 Brygada przebywa w pow. miechowskim.
Na wieść o rozpoczętej ofensywie sowieckiej ruszyła na Zachód . Na Zachód, przez niemiecki wówczas Górny i Dolny Śląsk, przez okupowane przez Niemców Czechy z dłuższymi postojami w Walimiu na Śląsku i w Rozstani na Morawach. Marsz zakończył się spotkaniem z wojskami amerykańskimi na pograniczu Czech i Bawarii.
Marsz ten zaczął się starciem z Niemcami pod Pogwizdowem koło Tunelu a zakończył walką z Niemcami w czeskim Holiszowie. Oczywiste jest jednak, że nie mógł się odbyć bez jakiegoś wcześniej wynegocjowanego porozumienia z Niemcami.
W wojnie, w której na wzajem zwalczają się więcej niż dwie strony, zdarza się, że dwie z nich ze względów taktycznych doraźnie zawierają coś w rodzaju tymczasowego zawieszenia broni. W sytuacji w jakiej znalazła się wtedy Polska , każdy wybór był wyborem zła uznanego za mniejsze, podejmowane decyzje były ciężkie, nieraz tragiczne, kontrowersyjne i będą jeszcze długo wywoływać spory wśród historyków.
Autor tej książeczki ogranicza się jednak do zwięzłego i w miarę możliwości obiektywnego opisania faktów.
Faktem jest, że działanie podjęte w porozumieniu z Niemcami zostało na ogół przyjęte z dezaprobatą i budziło – być może – także kontrowersje wśród eneszetowców.
W każdym razie nie poszedł z Brygadą najbardziej znany z NSZ-owskich dowódców „Żbik” ze swym oddziałem, zaś „Bem” już na przełomie listopada i grudnia 1944 r. odłączył się od Brygady i 8 grudnia podporządkował swój oddział komendantowi miechowskiego inspektoratu AK, słynnemu „Tysiącowi” (płk. Bolesław Nieczuja – Ostrowski). Działający odtąd na Ziemi Pińczowskiej kilkudziesięcioosobowy oddział „Bema” był w tym czasie i na tym terenie największym oddziałem AK przebywającym stale pod bronią. 22 grudnia stoczył pod Stra-dowem i Zagajami Stradowskimi pomyślne walki z Niemcami i własowcami. Gdy rozpoczęła się sowiecka ofensywa, na rozkaz swych zwierzchników z AK przeszedł w okolice Skały k. Ojcowa i tam oddział rozwiązał .Dowódca i żołnierze rozjechali się po kraju.
„Bem” pod fałszywym nazwiskiem przebywał na Śląsku, gdzie spotkał się z kolegami z 204 pułku NSZ, potem w Kołobrzegu, Gdyni, w tym czasie jeszcze z bronią. Nie należy do żadnych organizacji, wspólnie z kolegami dokonuje kilku akcji na własną rękę. Ujawnia się w Poznaniu korzystając z amnestii z 1947 r. W końcu zamieszkał legalnie w Gdańsku.
16 stycznia 1950 r. zostaje zatrzymany przez UB w Gdańsku. 24 listopada tegoż roku gdańska bezpieka przekazuje go do Kielc. Śledztwo w kieleckim WUBP trwa do 18 maja 1952 r. Łącznie 28 miesięcy śledztwa w aresztach i więzieniach w Gdańsku i w Kielcach. Gruntowne i dociekliwe musiało być to śledztwo…
Akt oskarżenia sporządzony przez oficera UB z 22 maja 1952 r. zatwierdza prokurator wojskowy dnia 26 maja 1952 r. i tegoż dnia przekazuje do Wojskowego Sądu Rejonowego. Akt oskarżenia doręczają Grabdzie 1 sierpnia 1952 r. W dniach 25 – 27 sierpnia odbywa się rozprawa przed WSR. Dlaczego przed sądem wojskowym? Ano, dlatego , że od sierpnia 1945 do maja 1946 „Bem” nielegalnie posiadał broń krótką, której się pozbył i w tymże czasie należeć miał do WiN (poakowska organizacja „Wolność i Niezawisłość”) do czego się nie przyznał a te czyny podlegające właściwości Wojskowych Sądów Rejonowych pozwalały rozpatrywać przez te sądy także inne, znacznie poważniejsze zarzuty objęte wspólnym aktem oskarżenia, które sądzone oddzielnie należałyby do właściwości sądów powszechnych.
Było tych wszystkich zarzucanych czynów dużo – formalnie dziesięć, ale właściwie siedemnaście. Osiem czynów, które miały miejsce w czasie wojny i stanowiły osiem całkiem odrębnych zdarzeń potraktowano jako jeden czyn – zbrodnię faszystowsko – hitlerowską będącą na rękę władzom państwa niemieckiego. Kwalifikacje z „sierpniówki ” , nie podlegają amnestii a tym samym uniemożliwiają złagodzenie kary.
Wśród tych znaczących ośmiu czynów potraktowanych jako „hitlerowska” zbrodnia trzy polegały na udziale w walkach z oddziałami AL. Wspomniano już wcześniej w rozdziale o majorze „Wujku”, że już w okresie okupacji niemieckiej miały miejsce wydarzenia będące wstępem do – nieuniknionej jak się okazało- powojennej zbrojnej walki o ustrój Polski i o władzę nad Polską i, że motywem nie był zamiar pójścia na rękę Niemcom. W odniesieniu do żadnego z tych trzech przypadków nie zarzucono Grabdzie, że własnoręcznie kogoś zabił, bądź, że uczynił to ktoś z jego żołnierzy. Ponadto, co do jednej z tych akcji – pod Skrobaczewem k. Stopnicy – „Bem” twierdził, że nie brał w niej udziału bo wykonywał w tym czasie inne zadanie, a jeszcze inna, pod Rząbcem w pow. włoszczowskim była sprowokowana przez AL.
Wśród innych wydarzeń objętych pierwszym zarzutem było bezkrwawe rozbrojenie innego oddziału AL, co nie mieści się w kwalifikacji art.1.1 „ sierpniówki” („ kto brał udział w zabójstwach”), było zabójstwo 2 czy 3 mężczyzn, rzekomo Żydów, o których świadkowie słyszeli od nieustalonych osób, że te słyszały, że tych ludzi zabił oddział „Bema”, było zabójstwo dziewczyny rzekomo osobiście dokonane przez „Bema” o czym jeden tylko świadek słyszał, a drugi – jedyny naoczny – „Bema” na rozprawie sądowej nie rozpoznał.
Poza pierwszym „ośmioczłonowym” zarzutem był jeszcze jeden zakwalifikowany z dekretu sierpniowego – znęcanie się nad czterema mężczyznami na początku stycznia 1945, za udzielenie pomocy sowieckim partyzantom.
„Znęcanie się” polegało na wymierzeniu bezwzględnej chłosty. Czyn ten, gdyby istotnie dokonywany był na rzecz Niemców, powinien był być zakwalifikowany z art. 2 dekretu z sierpnia 1944, zakwalifikowano go jednak z art. 1 pkt.2 dotyczącego kary za denuncjacje lub wydanie kogoś w ręce Niemców, a więc odnosił się do czynów zupełnie innego rodzaju. Może dlatego zastosowano ten niewłaściwy dla zarzucanego Grabdzie czynu przepis, że przewidywał on wyłącznie karę śmierci. Poza tym nie można powstrzymać się od uwagi, że w styczniu 1945 r „Bem” był już oficerem AK, podkomendnym „Tysiąca” i wykonywał jego rozkazy lub ogólne instrukcje. Czy płk. Nieczuja – Ostrowski, człowiek rozsądny, który raczej bezkonfliktowo współistniał z sowiecko – polską grupą partyzancką „Awangarda” działającą w tym czasie na jego terenie, bezpośrednio przylegającym do frontu niemiecko – sowieckiego, w obliczu mogącej rozpocząć się każdego dnia ofensywy sowieckiej i nieuchronnego zajęcia tego terenu przez wojska sowieckie byłby zainteresowany w zaognianiu stosunków z sowiecką stroną? Czy przypadkiem dotkliwie zbici przez żołnierzy „Bema” mężczyźni nie otrzymali chłosty za pomoc partyzantom a za coś innego?
Pozostałe zarzucane Grabdzie czyny miały miejsce po wojnie w okresie do lipca 1947 r. M.in. był to wspomniane już wcześniej zarzuty nielegalnego posiadania pistoletów (dwa zarzuty) w 1945 r. i w 1946 r. i przynależność do WiN przez 8 miesięcy do maja 1946 r, we wrześniu 1945 r. udział w nieudanej próbie zdobycia pieniędzy z kolejowej kasy, współudział w rozbrojeniu milicjanta i w napadzie i zastrzeleniu gajowego podejrzanego o donoszenie do UB.
Za powojenne czyny wyrokiem z 30 sierpnia 1952 r. kielecki WSR wymierzył mu kary więzienia z odpowiednich artykułów k.k, k.k. WP i m.k.k. i zmniejszył te kary na podstawie amnestii z 1947 r.
Ale za zbrodnie „hitlerowskie” otrzymał karę śmierci. I za tą pierwszą, polegającą na udziale w ośmiu różnych wydarzeniach i za tą drugą- za wymierzenie chłosty – też karę śmierci.
O zasadności stosowania kwalifikacji z dekretu o zbrodniach hitlerowskich z 31.08.1944 rozpisano w tej książeczce już dużo. I tylko z potrzeby przypomnienia należy jeszcze raz napisać, że nie każde przestępstwo -jeśli było przestępstwem – popełnione w czasie wojny było zbrodnią hitlerowską, a tylko takie, którego głównym motywem był zamiar pójścia na rękę Niemcom. I taki zamiar powinien był być udowodniony.
W tym konkretnym przypadku sąd tego problemu nie rozważał, całkowicie go pominął, milcząco przyjmując istnienie takiego a nie innego motywu działania oskarżonego. Czy o istnieniu takiego motywu działania u „Bema” może świadczyć, że jego pierwszą, samodzielnie podjętą decyzją było wystrzelanie chmielnickich żandarmów, czy może świadczyć udział w walkach z Niemcami 204 pułku a potem Brygady i kontynuowanie tych walk już po jego przejściu pod dowództwo AK?
Nie zastosowanie kwalifikacji z „sierpniówki”, w wypadku gdyby uznać czyny „Bema” za przestępstwa udowodnione, oznaczałoby złagodzenie kary, przeżycie i wyjście na wolność na podstawie późniejszej amnestii z 1956 r.
Obrońca Grabdy w rewizji kwestionując ustalenia sądu odważył się zasugerować, że zasadniczym motywem skazania „Bema” na śmierć były nie zarzucane i przypisywane mu na podstawie wątpliwych dowodów czyny, a fakt, że był oficerem Brygady Świętokrzyskiej NSZ.
Żona „Bema” zwróciła się 10 lutego 1953 r. do szefa Wojskowego Sadu Rejonowego z prośbą o przekazanie mężowi do podpisu pełnomocnictwa dla nowego obrońcy, który wystąpiłby przed sądem drugiej instancji, bo dotychczasowy obrońca został uwięziony… Prośba ta została niezwłocznie uwzględniona, tylko że posiedzenie II instancji t.j. Najwyższego Sądu Wojskowego już się odbyło 26 stycznia 1953 r. Na posiedzeniu tym wyrok w sprawie Stanisława Grabdy został utrzymany w mocy.
W tym samym czasie w więzieniu na Zamkowej przebywał „Barabasz”. Znał on Grabdę, bo pochodzili z tych samych okolic, chodzili równocześnie w Kielcach do szkół wprawdzie nie do tych samych, ale i szkół i uczniów w obowiązkowych mundurach szkolnych było, wtedy dużo mniej niż obecnie i „Żeromszczak” Sołtysiak musiał się stykać z „Kościarzem” Grabdą, z którym zresztą później był na kursie podchorążych na Bukowce.
Wspominał „Barabasz”, że Grabda po wyroku był bardzo zmieniony. Mało mówił i niewiele kontaktował się z towarzyszami niedoli, cały czas zatopiony w modlitwie.
Pismo powiadamiające, że Rada Państwa nie skorzystała z prawa łaski wpłynęło do sądu 14 kwietnia 1953 r.. Wyrok przekazano prokuraturze wojskowej, do wykonania już następnego dnia, i datę tego samego dnia – 15 kwietnia 1953 r. – nosi protokół wykonania wyroku.
Gdy „Barabasza” prowadzono po schodach w więzieniu, prowadzący go strażnik pokazał mu coś leżącego w worku pod schodami i powiedział półgłosem, że to leży „Bem” .
Wyrok śmierci wydany przez sąd wojskowy powinien był być wykonany przez rozstrzelanie. Skazańca wywożono za miasto, zabijano wystrzałem i zwłoki zakopywano bez śladu w miejscu stracenia. Jeśli „Bem” leżał w worku pod schodami znaczyło to, że nie został rozstrzelany, lecz powieszony… I tyle o faktach udokumentowanych.
Ale głuche nie potwierdzone wieści mówią, że „Bem” miał ciężką śmierć, że nie od razu skonał… .
Stare mury, gdyby umiały mówić, wiele mogłyby powiedzieć. I są tacy, którzy twierdzą że mury starego więzienia, jednak coś mówią, że coś chcą przekazać… Mają stare zamki swoje „Białe Damy”, swoich „Czerwonych Rycerzy”, mają swoje tajemnice i stare więzienia.
Kto więc je zwiedza, niech westchnie za spokój duszy wszystkich, którzy wydali tu swe ostatnie tchnienie.
Źródło. Andrzej Jankowski fragment książki ” Tajemnice Starego Więzienia”
Najnowsze komentarze