Ksiądz Żiółkowski. W Czasie okupacji był kapelanem AK. Po wojnie został proboszczem na Karczówce na miejscu księdza którego w czasie wojny Niemcy aresztowali i osadzili w obozie koncentracyjnym w Dachau za posiadanie radia. Ksiądz Ziółkowski uczył w okolicznych miejscowościach i Kielcach Religi jeżdżąc wozem na gumowych kołach. Odwiedzając parafian podczas kolędy wstąpił kiedyś na Podkarczówce do rodziny komorników Bajorów. Było tam 5 osób: Matka, ojciec peperowiec pracował w Społem, syn Józef był w UB, syn Bolesław był milicjantem a najmłodszy szedł śladem braci ale jeszcze nigdzie nie należał. W czasie odwiedzin księdza Józef rzucił się na księdza z nożem (z którym się nie rozstawał), krzyknął do niego że “wkrótce was wszystkich załatwimy”. Ksiądz obronił się i wyszedł. Kilka dni później Józef idąc ul Karczówkowską uszkodził jedną z kapliczek drogi krzyżowej utrącając kamieniem Panu Jezusowi twarz. Tego samego dnia ojciec Bajorów umarł w pracy na wylew. Kilka dni później Józefa znaleziono martwego podziurawionego jak sito jego własnym nożem. Do dziś nie wiadomo kto to zrobił. Nie długo potem w rodzinie Bajorów urodziło się dziecko bez oczu, nosa i uszów, tak jak zniszczona twarz z kapliczki.
Bolesław Bajor postanowił się zemścić na księdzu. Wykorzystał przypadek że koło Karczówki były ćwiczenia oddziału KBW a ksiądz wybierał się na Czarnów pieszo. Przyczajony w krzakach wystrzelił do księdza z karabinu dwa razy a potem dobił księdza kolbą karabinu by “się nie męczył” Huku wystrzałów nikt nie słyszał bo strzelało też KBW i jeden czy dwa wystrzały więcej na nikim nie zrobiły wrażenia. Księdza uroczyście pochowano a milicjantowi wytoczono proces bo w czasie gdy strzelał do księdza powinien być na posterunku. Nie został jednak ukarany, przeniesiono go do Warszawy gdzie został dzielnicowym.
Jak zamordowano ksiedza Ziółkowskiego

Najnowsze komentarze