Nie daleko Kielc w od Białogonu przez Słowik do Woli Murowanej płynie rzeka Bobrza. Na tym odcinku rzeka kiedyś nazywana była Trupieńcem lub Trupieniem. Nazwa wzięła się od trupów. W czasie najazdu Szwedów w 1655 r Szwedzi złupili klasztor na Karczówce. Jeden z oddziałów z łupami wyruszył w kierunku Krakowa. Po drodze zatrzymali się w Słowiku. Stała tu drewniana karczma. W Karczmie Szwedzi najedli się i kompletnie opili. Tym czasem w lesie siedzieli w ukryciu pospolici zbóje napadający na podróżnych. Hersztem bandy był poznańczyk nazywany Poznerem. Zbój który tak dokuczył okolicznym mieszkańcom że nigdzie już schronienia nie miał. Każdy dybał na jego życie i zdrowie. Utarła się legenda że miał w okolicy dziewczynę w której się bardzo kochał a ta porwana została przez Szwedów i Pozner postanowił się zemścić. W rzeczywistości w okolicy panował głód i choroby. Zbóje też głodowali i myśleli jedynie jak i gdzie się wyżywić. Początkowo myśleli napaść na karczmę ale widząc oddział Szwedzkiego wojska wstrzymali się. Zaczekali aż ci się spiją bo ze sprawnym żołnierzem w otwartej walce szans dużych nie mieli. Gdy Szwedzi pijani posnęli Zbóje na nic napadli zabijając wszystkich 60 żołnierzy. Szwedzi choć pijani nie dali się okraść. łupy wrzucili do rzeki. Wtedy zaginął w rzece skradziony na Karczówce relikwiarz Św Karola Boromeusza wykonany w kształcie małej srebrnej trumienki. Zabitych Szwedów zbóje wrzucili do rzeki. Nie wiele korzystając z tego co zdobyli. Więcej osiągnęli na opinii. Ludzie uznali że skoro zbóje zabijają Szwedów to zbóje być może chcą się nawrócić na dobrą drogę. Pozner ze swą bandą skorzystali z tego. Wszyscy poszli do Kielc i w kościele Św Wojciecha przystąpili do spowiedzi a potem do przysięgi ze będą walczyć przeciw Szwedom. Na dobry początek szumnie ogłosili ze pójdą na odsiecz Jasnej Górze. Zbóje z Kielc wyruszyli do Częstochowy ale zamiast atakować wrogie wojsko zajęli sie zabawą z markietankami. Narobili dużo hałasu i Szwedzi niemal wszystkich zbójów zabili.

Nie długo potem w te same okolice nadszedł inny Szwedzki oddział. Dużo większy i silniejszy. Tych zaatakowały oddziały Polskie. Ochotniczy oddział okolicznych mieszkańców pod dowództwem dwóch szlachciców Jeden Piotr Tęgoborski, drugi nie znany. Szwedzi mimo że lepiej zaopatrzeni uzbrojeni i doświadczeni w walce zepchnięci zostali na bagna i starorzecza rzeki Bobrzy. Tu po grzęzły ich wozy i armaty. Przez cały dzień wzajemnie się ostrzeliwano a gdy nadszedł wieczór pozostawiono Szwedów własnemu losowi. Ci chcąc w ciemnościach wydostać się z bagien dodatkowo ponieśli straty tonąc w błotach. Rzeka i pobliskie rozległe bagna usiane były trupami i zniszczonym sprzętem. od dużej ilości trupów rzekę zaczęto nazywać Trupieniem lub Trupieńcem. Zabitych stopniowo zaczęto wyławiać i grzebać na suchym gruncie nad rzeką. Którzy byli bliżej brzegu łatwiej było wyciągnąć. Kto dalej musiał czekać na swą kolej aż do zimy, gdy bagna zamarzły, po lodzie łatwiej było do nich dotrzeć. Dwie takie mogiły długo uchowały się w Zalesiu koło Słowika. Gdy wybuchła pierwsza wojna światowa i nastała okupacja Austro Węgierska zaczęto budować kolej wąskotorową. W Trzciankach znaleziono podczas wykopów duże ilości kul armatnich białej broni, muszkietów, hełmy, pancerze i średniej wielkości armaty. Niemal wszytko zabrano do Austrii podobno do muzeum. Na pamiątkę znalezienia i upamiętnienia bitwy nad rzeką postawiono krzyż z szyn wąskotorówki a na ramionach umieszczono trzy kule znalezione w wykopach. W okresie międzywojennym którejś wiosny  rzeka mocno wylała a po ustąpieniu wody odsłonięte zostały kości koni i ludzi. Przypomniano sobie znów o dawnych wydarzeniach i sprawą zajęli się archeolodzy. rozkopano Szwedzkie mogiły wyciągając broń i pancerze. Przez lata ludzie często przypadkowo odnajdywali pamiątki tamtych wydarzeń znajdując przeważnie broń. Kilka kul armatnich umieszczono na bramie klasztoru na Karczówce. Dotrwały do 1939 kiedy to zainteresowali się nimi Niemcy i kule zniknęły. Trafiają się różne pamiątki. Znaleziono kiedyś miecz, innym razem kule. Trafił się i rapier którego przerobiono na pogrzebacz. Jak dotąd nie znaleziono nic z tego co Szwedzi złupili. Krzyż z kulami stoi nadal w Trzciankach i wymaga remontu.

print