Koło Starachowic stróż pracował w żwirowni. Nocami doglądał prządku. Zwykle nic się nie działo i większość czasu spędzał w wartowni. Którejś nocy pojawił się tam biały pies który bardzo wył. Żadna to przyjemność słuchać jak smutno pies wyje do tego tak głośno. Stróż rzucił do niego kamieniem raz drugi trzeci ale pies nic sobie z tego nie robił. Wrócił więc do swej wartowni a tam ten biały pies już jest. Wszedł do środka, obszedł wszystkie kąty. Nosem trącił gazetę a ta spadła i otwarła się na rubryce o “Zmarłych w zeszłym tygodniu”. Potem wyszedł i był spokój. Minęło ze dwa dni. Pies w nocy znów wrócił. Stróż wartownię zamknął na klucz. Po pewnym czasie drzwi same się otwarły i wszedł biały pies, ten sam co poprzednio. Stróż chciał go pogłaskać ale zaniechał tego gdy poczuł że od psa ciągnie lodowate zimno. Pies obszedł wszystkie kąty i wyszedł. Do rana był spokój. Rano Stróż wrócił do domu a tam mu żona pokazuje telegram że jego brat zginał w wypadku i pogrzeb już przygotowany.

print