Jadąc od Chęcin do Podzamcza serpentynami wjeżdża się w las. Ok 150 metrów od skraju lasu po prawej stronie stała kiedyś karczma którą prowadził Żyd. Nikt już nie pamięta jego nazwiska. Żyd miał córkę i piękną żonę. W karczmie oferowano jedzenie, picie, nocleg, popas dla koni. Wszystkim zarządzał Żyd a żona mu pomagała. Żyd pilnie obserwował swoich gości. O każdym podejrzanym donosił do carskich żandarmów z Chęcin. Najbardziej Żyd był zadowolony z bogatych a samotnie podróżujących. Tym stawiał lepsze trunki czasem na koszt karczmy a gdy się gość spił lub położył spać Żyd zabijał go, rabował a trupa zakopywał w lesie. Czasem zajmował się bezkrwawo bo używał też trucizn. Bywało że prowadzono śledztwo w sprawie zaginionych ale było ono prowadzone przez Chęcińskich żandarmów a ci wiele rzeczy “nie widzieli” bo dostawali wódkę o wiele taniej a nie raz za darmo. Trwało to długo karczma się wolno rozwijała. Niewielu było miejscowych chcących z tej karczmy korzystać, a inni Żydzi którzy go znali wyparli się go i przeklęli. Któregoś dnia nadeszła sprawiedliwość. Było to w listopadzie, śnieg już spadł. Nadeszła burza dość silna. W czasie tej burzy błysnął jeden tylko piorun który trafił akurat w dach karczmy. Powstał pożar a przy wietrze ogień przeniósł się na inne zabudowania ale nie tknięte zostały drzewa w lesie mimo że były bardzo blisko. Spaliła się karczma, wszystkie budynki w koło. W pożarze zginęła żona i córka Żyda a on sam w kalesonach musiał uciekać. Przeżył ale nigdzie nie dostał wsparcia nawet u żandarmów, wszyscy wiedzieli kim jest. Co się z nim stało nie wiadomo. Możliwe że zamarzł gdzieś w lesie a ciało zjadły zwierzęta bo Żydzi na swoim cmentarzu nie chcieli pogrzebać bliskich karczmarza. Ruiny karczmy stały długo rozsypując się z czasem. Początkowo ludzie omijali to miejsce ale później przychodzili rozbierać ruiny na budowę domów. Ruiny wytrzymały jeszcze obie wojny światowe i nikłe ślady były widoczne jeszcze 30 lat temu. Dziś śladu nie ma.
W okresie międzywojennym przechodził tamtędy pewien zakonnik który w Chęcinach usłyszał opowieść o karczmie Żydowskiej rodzinie i pomordowanych.Gdy przechodził koło ruin pomodlił się za dusze tych którzy tam życie stracili. Ledwie skończył modlitwę na drogę z brzękiem wypadł mu pod nogi srebrny rubel.
Najnowsze komentarze