Przyjął się kiedyś jako grabarz mody chłopak. Wykopał z innymi grabarzami pierwszy dół pod grób. Następnego dnia miał być czyjś pogrzeb. Ale że był to jego pierwszy kopany grób musiał postawić flaszkę. Poszli wszyscy do knajpy na przeciw cmentarza i tam zasiedli do picia. Pierwsza poszła na koszt nowego grabarza. Koledzy mu powiedzieli że dobrze robotę wykonał to i flaszkę wykona. Następną i kolejną postawili koledzy. Zapewniali młodego że da sobie radę, żeby się tylko niczym nie przejmował a puki żyje to i pije więc i czwarta flaszka poszła. Nowy tak się spił że zasnął film mu się urwał a koledzy mu zrobili kawał. Zanieśli go na cmentarz włożyli do grobu który wykopał, pozbierali wieńce i wiązanki z innych grobów, trochę ze śmietnika i tym wszystkim nakryli pijanego. Zostawili go tak i odeszli. Po dłuższym czasie ten się obudził. Zobaczył nad sobą wieńce z napisem Ostatnie Pożegnanie. Ale zrozumiał że to kawał bo przecież czuje że żyje. Głowa pęka a jemu zimno bo to listopad był, a na tamtym świecie chyba się nie czuje zimna a bólu to już wcale. Wyszedł z grobu i wolno ostrożnie szedł alejką by nie wpaść na jakiś grób. W pewnym momencie obejrzał się za sobą i zobaczył postać na czarno ubraną. Twarzy nie było widać, zasłaniała ją woalka. Ta postać podeszłą do grobu w którym przed chwilą on leżał i weszła do niego znikając w nim. Chłopak przeraził się bardzo i z krzykiem wybiegł z cmentarza. Pobiegł do knajpy, ta zamknięta, wrócił więc do domu a następnego dnia opowiedział kolegom jaki efekt był ich kawału. Ci śmieli się z początku ale potem spoważnieli i dowiedział się ze grób wykopał na miejscu innego starego grobu tylko przed nim wykopane kości schowano. Od tej pory już nie robiono tego typu żartów.

print