Pewnie jeszcze dotąd się zdarza nie raz że księdza idącego po kolędzie wypatruje się z okna czy drogi. Sam też dawniej tak wypatrywałem. W jednej wiosce tak na drodze pod płotami stała grupka młodzieży i gadali o tym i owym. A był to dzień kolędy i przy okazji wypatrywano księdza. Gdy ktoś z grupki spodziewał się że do niego akurat zajrzy wtedy ten wracał do domu na trochę a po odwiedzinach wracał na drogę i opowiadał jak było. Chodziło dwóch księży, jeden starszy, drugi młody. Ten starszy bardzo nie lubił takich grupek i zawsze napotkaną rozganiał. No i zauważyli w pewnym momencie że właśnie idzie starszy ksiądz z pochyloną głowa. By ich nie dopadł schowali się w krzaki i za płoty. Gdy się zbliżył do nich zaczęli zgadywać gdzie teraz wejdzie, szeptali jeden przez drugiego do kogo i ustalili że wejdzie do ich znajomej Maryśki a nie Wandy. Ale gdy ksiądz znalazł się na wysokości furtki Maryśki zauważyli że ksiądz idzie dość sztywno i do tego nie tyle idzie co sunie w powietrzu a nóg jego nie widać. Twarzy tez jakoś nie zauważyli i jeszcze pilniej zaczęli obserwację. A ksiądz wszedł dwa domy dalej.Zdziwieni zakradli się tam podglądać czemu ksiądz pominął inne domy, ale z podglądania nic nie wyszło. Chwilę później stamtąd wyszła gospodyni zalana łzami mówiąc ze jej mąż właśnie umarł nagle, a zapytana o księdza powiedziała ze żadnego nie było.
Najnowsze komentarze